gołębiewskiej miejsce pracy, plus w standardzie stopy. mam najlepszy w świecie dres, od chrzestnej baletnicy, której to rzekomo dupsko nie wchodziło. kapcie w krowy, drepcząc między pomieszczeniami, ległam na pastelowej kapie, a stopy niebieskie do futra łat krowich przyległy. cd nastąpi, prześwity, kosmosy, słońce inspiruje jednocześnie paraliżując, czekam do zachodu by rysować. zasłaniam wszelkie żaluzje by widzieć. wracając do szkoły! uniwersytet, z wielką salą, jak gimnastyczna w podstawówce nr 52. choć dwanaście lat temu mogła się wydawać trzykrotnie większa niż w rzeczywistości, choć względem wzrostu nadzwyczajnych zmian nie widzi, to świat postrzegany uległ zmianie. szkoła! z oszklonym dachem. ale na noc możliwość zakrycia. strach takie niebo burzliwie oglądać, z widzialnie zakrytym niebezpieczeństwem. od sali głównej odbiegają mniejsze pracowanie, wielkości mojego pokoju. dla każdego przyznana jedna. w niej dowolnie zaaranżowany chaos. wszelkiego rodzaju artykuły, które widzą nam się pomocne przy tworzeniu. kawałek dalej, sterylna przestrzeń na sen. sztuki piękne z internatem za drzwiami, pracownie dla studentów wiecznie otwarte. ile wolności. mój blog jest głównie mój. powtarzam w głowie, że istnieje dla mnie. jednak, chyba dosyć mam swej anonimowości i poczucia wstydu za wszystko co powstaje z mych rąk, niepewności, że wciąż nie jest wystarczająco dobre, niechaj się samoistnie w czego w skład wchodzi moja wzmożona praca rozwija. jako krok pierwszy wpisałam. jak promować bloga. wypowiadać się na forum. mieć minimum 1000 znajomych, którzy polecają. dwie wskazówki zapadły mi w głowie. wypowiadam się mało, znajomych prawie w ogóle. na około to jak?
ciąg dalszy sznurkosztuki tworzenia niebawem, tymczasem pora na pilates.
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz